niedziela, 23 października 2011

sobota, 22 października 2011

another life...

Wczoraj spędziłam przemiły wieczór. Sushi, wino i fajne towarzystwo pozwoliły mi zapomnieć o stresującym tygodniu.
Ostatnio mam ogromną chęć wychodzenia z domu, do ludzi, chyba nadrabiam zaległości...

poniedziałek, 3 października 2011

piosenka z podświadomą dedykacją

Słucham "Trójki". Przed kilkunastoma minutami Mann zagrał to chyba specjalnie dla mnie...
Szukam na youtube, a tu soundtrack z House'a...
Dzielę się :)

niedziela, 2 października 2011

podyżurowa niedziela

Jesień chyba wynagradza te letnie chłodne i deszczowe dni. Łapię ostatnie podmuchy ciepła, mimo podyżurowego zmęczenia nie odsypiałam dziś. Szkoda mi dnia, słońca.
We środę wyjeżdżam do Wrocławia na konferencję, potem jadę dalej uczyć sie nowych rzeczy :) Fajnie, wreszcie coś się będzie działo, wyrwę sie może wreszcie z odrętwienia...

poniedziałek, 26 września 2011

wiem jak ułożyć rysy twarzy, by smutku nikt nie zauważył

Obiecałam sobie, że nie będę narzekać i poddawać się. Silna, zawsze uśmiechnięta, tak mnie podobno widzą inni.
Pozory...

Ostatnio zawiodłam się na ludziach, którzy wydawali się być przyjaciółmi.
Ostatnio coraz bardziej brakuje mi motywacji
Ostatnio ciągle mam dowody na to, że chyba dokonuję niewłaściwych wyborów.

sobota, 30 lipca 2011

home

Powrót do Warszawy po prawie miesiącu nieobecności jednak jakoś nie cieszy tym razem... Wydawało mi się kiedyś, że nie potrafiłabym żyć w innym miejscu. I chyba po raz pierwszy przekonałam się, że mogłabym.
Tylko czy właśnie takie miejsce znalazłam, czy dopiero uświadomiłam sobie tę możliwość?

sobota, 2 lipca 2011

piątek, 1 lipca 2011

nowe idzie...

Lipiec, wydawaloby się, że lato, a przeraźliwie zmarzłam wracając z pracy w letniej sukience.
Zaczął się dla mnie miesiąc wyzwań - rozjazdy, wyloty, nowe zadania. Chyba uda się odwiedzić kilka starych miejsc, z którymi wiążą się miłe wspomnienia. Wiem, na razie brzmi to trochę tajemniczo, ale nie lubię mówić o planach. Wolę opowiadać o tym, co już się zdarzyło :)

Jakieś sposoby na przetrwanie lotu samolotem? czeka mnie 5 w ciągu 3 dni, a nie przepadam za tym sposobem podróżowania... ;)


Song of the day:

poniedziałek, 2 maja 2011

co za riff... :)

Wchodzę wczoraj na fejsbuka (w sumie nic nowego, często tam wchodzę), a tam...kolejny mega kawałek u Acika - koleżanki ze studiów, co zamiast zdjęć świeżo narodzonego dziecięcia wrzuca genialną muzę :)) dzięki, dzięki, dzięki :)))

niedziela, 1 maja 2011

wyjątkowo zimny początek maja...

A ja zasłuchuję się w Pink Floydach...



Where were you when I was burned and broken
While the days slipped by from my window watching
Where were you when I was hurt and I was helpless
Because the things you say and the things you do surround me
While you were hanging yourself on someone else's words
Dying to believe in what you heard
I was staring straight into the shining sun

Lost in thought and lost in time
While the seeds of life and the seeds of change were planted
Outside the rain fell dark and slow
While I pondered on this dangerous but irresistible pastime

I took a heavenly ride through our silence
I knew the moment had arrived
For killing the past and coming back to life

I took a heavenly ride through our silence
I knew the waiting had begun
And headed straight . . . into the shining sun

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

regeneracja

Chora :/ zaczęło się w piątek wieczorem i nadal nie czuję się najlepiej. Do tego ominęła mnie sobotnia parapetówka u kolegi z pracy.
Dziś całe szczęście udało się oddać dyżur i zamiast leżeć w pokoju lekarskim zalegam w łóżku.
Jako, że przez weekend mój umysł funkcjonował na 1/4 obrotów nie robiłam nic, co wymagałoby ode mnie wielkiego wysiłku umysłowego - nadrabiałam zaległości w czytaniu pisemek o modzie, blogów i oglądania filmów. Chciałam polecić zwłaszcza jeden - "Karmel" - historię 5 kobiet spotykających się w salonie piękności w centrum Bejrutu...warto :)
Wracam do regeneracji...Jutro do pracy - staż na intensywnej terapii.

Słucham (m.in. oczywiście ;)):
Sia - podesłane już jakiś czas temu przez kolegę chirurga, który ma nosa do fajnej muzyki


Oglądam:
Ulubioną reklamę Chanel z Nicole Kidman

wtorek, 5 kwietnia 2011

pierwsze koty za płoty ;)

Wczoraj miałam swój pierwszy dyżur na izbie przyjęć.
Stresowałam się jak cholera, a lekko wcale nie było... ale jakoś dało radę. Najfajniej było jednak jak już wychodziłam po tym dyżurze ze szpitala.

Dziś dowiedziałam się, że w czerwcu na Warsaw Orange Festival zagra m.in. Moby :)


A to musiałam wrzucić jako wielbicielka ciekawych reklam i psów :))

niedziela, 3 kwietnia 2011

"every day I wake up and it's sunday..."

Wzięłam urlop w piątek, w związku z czym dni mi się totalnie poprzestawiały i przez cały wczorajszy dzień wydawało mi się, że jest niedziela.
A tu niespodzianka, jeden dzień w zapasie :)i dobrze, bo jutro...ech, napiszę po...

sobota, 2 kwietnia 2011

back to blogging

Wracam...brakuje mi systematyczności, ale pisania też brakuje.
Wczorajszy post powrotny byłby niewiarygodny - wszak "prima aprilis".
A dziś - czemu nie... Jest sobota, 6 rano, a ja szykuję się na dyżur.
Pierwszy z ośmiu w tym miesiącu. Dwa z nich będą w święta, które po raz pierwszy spędzę w pracy, a nie w domu.

I słucham sobie, oczywiście:

piątek, 21 stycznia 2011

progresywny rock na smutki...

Kiedy jestem smutna, zła albo potrzebuję oderwać moje myśli od jakichś zmartwień słucham trochę mocniejszych kawałków.
Toolem zaraził mnie mój młodszy brat, któremu zresztą zawdzięczam jeszcze kilka innych muzycznych inspiracji... Głośniki na full i od razu mi lepiej ;)

"Something kinda sad about
the way that things have come to be.
Desensitized to everything.
What became of subtlety?"

niedziela, 16 stycznia 2011

w nowych rytmach

Wygłodniała nowych brzmień udałam się wczoraj do GalMoku (czyt. Galerii Mokotów), gdzie w Empiku wyszperałam składankę Do Not Disturb 4...Rzadko kupuję płyty w ciemno, bez czytania jakichkolwiek recenzji, ale widząc wśród piosenek "Thursday's child" Davida Bowie i moje ukochane Air nie zastanawiałam się długo. Do tego dorzuciłam trochę zapomnanego przeze mnie smooth jazzu ze składanki The Best Smooth Jazz Ever 4 i...popołudnie oraz wieczór upłynęły mi w towarzystwie cudnych dźwięków...

Poprzedni tydzień obfitował w imprezy i spotkania...Przypomniałam sobie jak fajnie bywa na studenkcich domówkach (cudownie jest mieć grono młodszych przyjaciół ;)), wytańczyłam się na imprezie klinicznej...
W przyrodzie równowaga musi jednak być i ten tydzień jest nieco spokojniejszy.
W kuchni, gdzie najbardziej lubię przesiadywać, piętrzy się stosik rozdziałów podręcznika do przetłumaczenia, jeszcze parę zalegości. Kawa wypita, koniec przerwy ;)

sobota, 1 stycznia 2011

New Year's Day

Nowy Rok przywitałam w pracy. Po toaście szampanem Piccolo w pokoju lekarskim na moim odddziale przenieśliśmy się z szefem dyżuru na izbę przyjęć, gdzie zespół dyżurujący zadbał o to, aby czas świętowania w szpitalu był również spędzony w miłej atmosferze. Przy stole uginającym się od jedzenia udało się pośmiać i pogadać, co jakiś czas tylko któreś z nas odrywane było telefonem i pędziło do pacjentów. Najwięcej pracy miał oczywiście chirurg, kiedy zaczęto zwozić ofiary petard, alkoholu i bijatyk. Ręce zacierała za to trójka studentów, która postanowiła podszkolić swoje umiejętności w szyciu. Ech...kiedyś na studiach, gdy jeszcze bardzo chciałam zostac chirurgiem też spędziłam sylwestra szyjąc ofiary nocnych zabaw...
Przechodząc w nocy koło izby widziałam korytarz zastawiony leżankami oraz znajdującymi się bezpośrednio na podłodze, owiniętymi w złoto-srebrne koce pogotowiarskie pacjentów. Wychodząc rano do domu było ich już mniej, tylko niektórzy postanowili widocznie pozostać jeszcze przez chwilę w ciepłej izbie...

Spełnienia marzeń w Nowym Roku Wam życzę!

Piosenka dnia to oczywiście: